Siedem lat temu kiedy mieszkaliśmy jeszcze w wynajmowanym mieszkaniu
na Kabatach w Warszawie, za zgodą właścicielki mieszkania kupiliśmy psa.
Oboje kochamy zwierzęta, oboje wychowaliśmy się z psami, więc psa
chcieliśmy mieć. Chcieliśmy rasę bezproblemową, która kocha dzieci z
wzajemnością. Wybraliśmy goldena retrievera z hodowli z Zambrowa.
Bardzo
dobrze to pamiętam. Pieski były w domu, biegały sobie po podłodze a my
mieliśmy z tej gromadki wybrać naszego towarzysza na długie lata. Goldi
bo tak go nazwaliśmy niczym szczególnie się nie wyróżniał. Po prostu
wybraliśmy jego. Pamiętam te łapki w bite w moją skórę, te przerażenie w
małych oczkach, przez całą drogę był wtulony we mnie jak niemowlę w
swoją mamę. To było takie słodkie.
Szczepienia, nauka czystości,
mała nauka wychowania. Nasza współlokatorka pokochała go tak samo jak
my. Braliśmy go wszędzie, pojechał z nami w podróż poślubną po Europie ,
na urlop zawsze go zabieraliśmy. Był i nadal jest naszym oczkiem w
głowie. Przeżywaliśmy jego pierwszą poważną chorobę-boreliozę. Jego stan
był bardzo poważny ale na szczęście pokonał parszywego kleszcza. Od
tamtego momentu gdy tylko zrobi się cieplej, kupujemy kropelki przeciw
kleszczom. Odpukać działają.
Gdy zaszłam w ciążę zastanawiałam
się jak to będzie z psem jak pojawi się mały wielki człowiek. Czytałam
różne informacje od kupna lalki począwszy skończywszy na zabraniu
pieluszki ze szpitala żeby pies mógł oswoić się z zapachem dziecka. Już
nie pamiętam co zrobiliśmy ale pierwsze spotkanie Wiki-Goldi wypadło
bardzo dobrze. Wiki leżała na łóżku, Goldi podszedł, powąchał i położył
się z boku i obserwował. Gdy tylko zapłakała ze swojego łóżeczka
podbiegał do łóżeczka i patrzył co się dzieje. Wiki na początku nie
zwracała na niego uwagi, zmieniło się to gdy zaczęła raczkować. Wszystko
było u niego ciekawe. Fajnie było pociągnąć go za sierść, włożyć palec
do oka, nosa, wyprawiała z nim cuda wianki a on nic, zero reakcji. Nie
reagował nawet wtedy, kiedy dorwała się do jego miski. Teraz gdy ma 2
lata Wawa ( w języku mojej córki to pies:)) uwielbia go. Gdy jest pusta
miska nasypuje mu jedzenie i mówi wawa jeść! gdy jesteśmy z Nim na
spacerze prowadzi go za smycz i przy tym ma bardzo dużo radości.
Pokochała go tak jak my go pokochaliśmy. Bardzo się z tego cieszę.
Również się cieszę z faktu że nie jest uczulona na sierść psa. Czasami
denerwuje się jak Goldi zje jej bułkę mimo że chciała mu dać.
Kochamy
go i mimo tego, że wkurzam się że wszędzie jest jego sierść , że
czasami brzydko pachnie, nie miałabym sumienia go oddać. Jest nasz i
będzie u nas dopóki, nie przekroczy Tęczowego Mostu.
przyjaciele:)
OdpowiedzUsuń